Rejs Fundacji „Ślepa Kura”
Kiedyś wydawało się nie realne, teraz jest możliwe. Kiedyś niewidomy jak już się znalazł na pokładzie jachtu, to starał się nie przeszkadzać załodze, teraz bierze udział we wszystkich pracach załogi, poza staniem na tzw. „oku” z powodów oczywistych.
Żeglowanie stało się dla niewidomych dostępne, bo są ludzie, którzy są otwarci i są jachty, które dają takie możliwości. Na pokładzie jednego z nich mieliśmy przyjemność krótko pożeglować w lipcu br. Stała załoga jachtu „Empatia Polska” w osobie Kpt. Andrzeja i Bosmana Seby, przyjęła nas bardzo gościnnie. Zaczęliśmy naszą przygodę od poznania jachtu. Mimo iż na pokładzie trzeba uważać na relingi, liny, kabestany i inne części wyposażenia jachtu, poruszanie się przez osobę z dysfunkcją wzrokową nie jest takie trudne – wbrew pozorom – gdyż pokład jest przestrzenią zamkniętą i nie zbyt dużą. Tak, więc nasza nauka poruszania się w nowej przestrzeni na i pod pokładem poszła sprawnie i szybko. Ważnym elementem było szkolenie, dotyczące zasad bezpieczeństwa. Potem mogliśmy ruszać w drogę.
Wypłynęliśmy z portu w Gdyni 11 lipca ok. godziny dziesiątej. Właśnie w tym czasie pełniłam wachtę wraz z moim oficerem, dzięki czemu, zaraz po opuszczeniu portu miałam okazję trochę posterować. Na początku nie było to takie łatwe, musiałam wyczuć jacht, jego zwrotność i czas reagowania na obroty koła sterowego. Moje poczynania dały się załodze we znaki, bo jachtem zaczęło bujać na wszystkie strony. Po jakimś czasie udało się mi trochę okiełznać Empatię i było trochę spokojniej. Płynęliśmy w kierunku Helu, wiatr sprzyjał, więc postawiliśmy żagle. Trochę czułam się zagubiona pośród tych wszystkich lin, kabestanów i w tym, która lina służy, do czego. Na szczęście cierpliwość i wyjaśnienia bardziej doświadczonych członków załogi pozwoliły mi, choć trochę zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Hel powitał nas piękną słoneczną pogodą. Po dwóch godzinach postoju wróciliśmy do portu Gdyni, niestety na silniku, bo wiatr nam nie był przychylny..
Jeżeli ktoś zapyta mnie, co takiego jest w żeglowaniu, że chcę wracać na pokład jachtu, to odpowiem, że wiatr we włosach, zapach morza, muśnięcie wiatru na policzku, promienie słońca na twarzy, przechyły, siniaki na nogach i rękach, leniuchowanie na pokładzie rozkołysanym przez fale. Przede wszystkim jednak możliwość sprawdzenia swoich sił, stojąc za kołem sterowym, ciągnąc liny, wiążąc węzły, i stawiając żagle. I za te wszystkie doznania dziękuję