Relacja Joanny Urbańskiej maj 2016r

RELACJA REJSU s/y EMPATIA POLSKA maj 2016r.

Półtoratygodniowy rejs z jachtem Empatia Polska po południowym Bałtyku należał do udanych. W czasie trwania rejsu działy się ciekawe rzeczy i były przygody. Ale po kolei…

Joanna Urbańska
Joanna Urbańska

25 maj – Upalny dzień w Gdyni. Zaokrętowanie na jacht Empatia Polska siedmioosobowej załogi. Podział na 3 wachty. Ciekawostką było to, że „młodzi” zostali mianowani oficerami, a „starsi” zostali załogantami. Wieczorem wypłynięcie z mariny w kierunku Sztokholmu. Typowo pogoda żeglarska.

26 maj – po wykonaniu jednego halsu zmiana planu. Zamiast płynąć do Sztokholmu, jacht kierowaliśmy na Bornholm ze względu na wiatr NE, którego kierunek wiatru nie zmieniał się przez cały rejs. Dziś wiała od 4 do 6 skali Beaufourta. Do tego jak zwykle fale z małymi i białymi grzywaczami. Nic dziwnego, że jacht kiwał góra – dół – góra – dół. Wieczorem choroba morska dopadła połowę załogi. Część załogi funkcjonowała normalnie, część przesypiała w kojach przez długi czas, a jeszcze część załogi nie miała apetytu na jedzenie.

27 maj – powoli słabł wiatr. Dalej płynęliśmy. Wachta za wachtą. Rozmowy, żarty, jedzenie, spanie, śledzenie mapy elektronicznej, obserwacja morza. Zwyczajnie żeglowanie. Wieczorem widok zachodzącego słońca na prawie spłaszczonym morzu. Prędkość jachtu zmalała do pół węzła.

Marina w Gdyni
Marina w Gdyni

28 maj – po 4 godzinie rano dopłynęliśmy do duńskiej wyspy Christiansø. Odpoczynek i postój na dobę. Poranny prysznic i leniwe zwiedzanie wyspy. Atrakcje: latające morskie ptaki – mewy przy wybrzeżu, głośne rechotanie licznych żab w małym stawie, półdzikie parki ze skałami, tajemnicze zaułki do przejścia, urocze domki z kamienia, kościółek z grająca flecistką, historyczne armaty przy murach i schowany cmentarz jako ogród oraz kładka dla pieszych połączona z dwoma wysepkami. Wietrznie i zimno.

W środek dnia statek z turystami wpłynął do kanału, ledwo przybijał do nabrzeża. Mało tego, ledwo wcisnął wielkim dziobem w rufę jachtu Empatii wymuszając, żeby „nasz” jacht przesunął się kawałek do przodu w stronę płycizny kamiennej… Murowane wrażenie z widokiem „parkowanego” statku obok jachtu Empatii. Wieczorem widzieliśmy jak elegancki, szwedzki żaglowiec dwumasztowy schował żagle i wpłynął do kanału i zacumował. Na pokładzie tego żaglowca były tylko… 2 osoby. Na ich zaproszenie krótkie obejrzenie wnętrza żaglowca. Zaprosiliśmy Szwedów pod nasz pokład i skromny poczęstunek. Pozytywne wrażenie.

Wyspy Christiansø
Wyspy Christiansø

29 maj – z Christiansø do wybrzeża Simrishamn rejs trwał 6 godzin. Przecinanie toru wodnego. Widoki ze statkami ładunkowymi i promami. Żeglarska pogoda jak zwykle wiatr i fale. Simrishamn czyste, zadbane i ciche miasteczko szwedzkie. Atrakcje w mieście: gęsia rodzinka paradowała po nabrzeżu mariny, fontanna zabarwiona na fioletowy kolor, współczesne miasto z ciekawymi witrynami, wille z pokrytym bluszczem, pałacyki z lat secesyjnych, domki niskie z przyklejonym kwiatowym drzewem, wiatrak bez skrzydeł. Jeden szczegół mnie zaskoczył: wzorzyste, kolorowe, robione na drutach ochraniacze na rynny przy ścianach budynków.

30 maj – postój w marinie z powodu sztormu. Wachta kambuzowa. Śniadanie: jajecznica z boczkiem; obiad: zupa pomidorowa z makaronem, makaron z rozmamłanym jajkiem, klopsy z sosem, 2 surówki; deser: kisiel; kolacja: kanapki. Mycie garnków i talerzy w budynku z nalepką prysznice. Pod koniec dnia – spacer po mieście i po plaży.

31 maj – wypłynięcie na morze. W marinie odgłos burzy, a na morzu bez deszczu. Szóstka wiała. Widzieliśmy jak niemiecki jacht typu slup płynął jak najostrzej i na pełnych żaglach, powoli wyprzedzał nas ukosem i w końcu złamał maszt na torze wodnym. Zrobiliśmy akcję obserwacyjną tj. żagle w dół, na silniku podchodziliśmy blisko pechowego jachtu i płyneliśmy w kółko. Byli cali i nie potrzebowali naszej pomocy, więc dalej pożeglowaliśmy na dwóch żaglach.

Simrishamn
Simrishamn

1 czerwiec – mijaliśmy Christiansø. Wachta za wachtą, rozmowy, żarty, spanie, jedzenie, gorąca kawa i słodkości. Żagle pełne i oświetlone słońcem. Dobry nastrój.

2 czerwiec – dalej żeglowanie. Wiatr, słońce, żagle pełne nadmuchane, dziób jachtu prujący fale. Przechył jachtu. Fotki pstrykać. Ale radocha! Nie wiem, co się działo pod pokładem, kiedy siedziałam na górze, ale dowiedziałam się jedno. Kawałek ścianki została wyłamana. Prowizoryczna naprawa i jako tako osłonięta od komory silnika. Pod wieczór do portu Władysławowa. Wyokrętowano 1 osoba- oficer. Piwo w karczmie.

Port Władysławowo
Port Władysławowo

3czerwiec – kurs z Władysławowa na Hel. Poranna wizyta Czerwonego Korsarza. Dołączyła lekarka na dzisiejsze żeglowanie. Rano mgła i bardzo słaby wiatr. Wędkowanie na krótko. Powolne żeglowanie plus silnik na biegu. Po drodze widzieliśmy jacht bez masztu leżący burtą do plaży. W czasie opuszczania naszych żagli rolka od grotmasztu spadła na nadbudówkę ochronną od wiatru. Bez rolki nie da się wciągnąć fał grota na sam top masztu. Główny temat dyskusji: rolka od grotmasztu. Port na Helu. Szybki prysznic, fundowany obiad przez sponsora lekarki. Wieczór w karczmie u kpt. Morgana, piwo na stół i śpiewy szant. Atmosfera przyjazna. A jak śpiewali!

Gorki Zachodnie
Gorki Zachodnie

4 czerwiec – rano zmiana miejsca postoju jachtu, desant na rowerze z jednego nabrzeża dostał się na drugi koniec nabrzeża. Odcinek wody był krótki, a całe nabrzeże w kształcie litery „U” ze 10 razy dłuższy. W umówione miejsce zjawił się składany podnośnik w celu naprawiania rolki na top masztu. Zajął się tym kapitan Andrzej. A reszta załogi oglądała z dołu z nabrzeża i z pokładu jachtu. Udana naprawa. Kurs Gdańsk Górki Zachodnie. Cel: uroczyste pożegnanie żeglarza płynącego solo dookoła świata. Wpłynęliśmy w kanał i co tam się działo! Zatłoczone mariny, mnóstwo ludzi na lądzie, po kanale kręciły jachty o różnych długościach pod żaglami i na silniku. W samym czasie rozegrały się regaty jachtów z napisem Energia i dużo Optymistek. Ciasno, stała obserwacja oka naokoło, maksymalna koncentracja na prawo drogi. Przegapiliśmy i natknęliśmy na mieliznę obok ośrodka. Cała wstecz na silniku, po kilku minutach udało się wypłynąć na głębię wody. Pływaliśmy w kółko. Jak najbliżej podpłynęliśmy do pomarańczowego jachtu samotnego kpt. Bartka Czarcińskiego, który za chwilę wypłynie na samotną żeglugę dookoła świata. Kiedy szykował się do stawiania żagli i odcumowania jachtu, towarzyszyły okrzyki pożegnania i dmienie w róg mgłowy od naszej załogantki i innych jachtów. Honorowo Empatia i jak pozostałe jachty odprowadzaliśmy pomarańczowy jacht aż do ujścia kanału. Po pożegnaniu Bartka dziób jachtu skierował się na Sopot. Postój na końcu słynnego mola. Obiad w mieście.

Port na Helu
Port na Helu

5 czerwiec – Ostatni dzień żeglowania. Całkowity klar na pokładzie i pod pokład. Powrót do Gdyni. Ostatnie cumowanie w marinie, rufą do nabrzeża, pomiędzy dalbami. Mnóstwo jachtów w marinie, jakaś impreza na końcu Skweru Kościuszki. Towarzyszyła muzyka, ludzie spacerowali po marinie. Ostatnie sprzątanie jachtu. Spakowanie swoich manatek do plecaków. Szybki obiad, szybkie pożegnanie kapitana i załogi.

Dziękuję jachtowi Empatii Polskiej! Dziękuję Kapitanowi! Dziękuję Oficerom i Załogantom! Za wspólny i udany rejs!

Tekst napisała Joanna Urbańska