Rejs Stażowy
W dniach od 16 do 29 czerwca braliśmy udział w rejsie morskim, oprócz stałej załogi, czyli Andrzeja i Danusi w rejsie uczestniczyli Darek, Zbyszek, Ania i Andrzej. Naszą wielką przygodę morską rozpoczęliśmy w Świnoujściu część naszej załogi to osoby z różnymi niepełnosprawnościami – no dobra właściwie cała. Po zaokrętowaniu i zasztauowaniu wszystkich rzeczy wyruszyliśmy w kierunku portu Sassnitz w Niemczech, gdzie płynęliśmy około 24 godzin biorąc udział oczywiście we wszystkich przydzielonych nam zadaniach na jachcie przez kapitana w wydzielonych w wachtach również w wachcie nocnej.
Wachty były dwuosobowe trwały około 4 godzin, podczas pełnienia wacht dziennych stawialiśmy oraz zrzucaliśmy żagle przygotowywaliśmy jacht do wypłynięcia oraz sprowadziliśmy jak za sterem wykonywaliśmy wszystkie niezbędne czynności na pokładzie.
Natomiast podczas nocnej wachty, które były dwuosobowe składały się ze sternika i oficera wachtowego, obserwowaliśmy przepływające statki zwłaszcza „Na Rucie” obserwowaliśmy komputer pokładowy – szczególnie AIS. Niezapomniane dla nas również będą wachty kambuzowe, gdzie musieliśmy gotować sprzątać i dbać o to, żeby załoga była najedzona i zadowolona wachty kambuzowe były niesamowitym przeżyciem dla naszej koleżanki Ani, która jest niewidoma, ale świetnie sobie radziła.
A wracając do naszej koleżanki Ani o której jakiś czas napisałem jest niewidoma dla niej była to pierwsza morska przygoda, która zadawała wiele pytań, na przykład, jak ja sobie poradzę w tej kuchni?, Jak ja sobie poradzę za sterem? Czy dam radę postawić żagle? no i najważniejsze, kiedy przyjdzie wreszcie sztorm?(Sztormu na szczęście nie było?).
Wbrew tym wszystkim obawom, Ania radziła sobie doskonale zarówno w kuchni na pokładzie jaki za sterem oczywiście z niewielką pomocą całej współpracującej fantastycznie załogi, dała radę gotować, stawiać żagle oraz sterować jachtem i to bez autopilota.
Okazuje się że osoby niewidome bardzo dobrze radzą sobie na morzu wyczuwają wiatr słyszą żagle i całkiem nieźle dają sobie radę.
Kolejnym członkiem załogi był Zbyszek mało ruchliwy ale spostrzegawczy.
Zbyszek to osoba poruszająca się na wózku, większość czasu na swoich wachtach spędzał na górnym pokładzie śpiąc na nim, jedząc, sterując i będąc całkiem dobrym okiem jak się okazuje (tak myślę).
Zbyszek w miarę swoich możliwości ruchowych starał się pomagać wszystkim rzucając cumy, ściągał cumy, stawiał bezana, siedział za sterem oraz wykonywał wszystkie funkcje wyznaczone wcześniej przez kapitana, kapitan rozdziela funkcje wcześniej i można się do nich przygotować nawet osoby poruszające się na wózku czy z dysfunkcjami ruchu są w stanie poradzić sobie na morzu oczywiście przy współpracy całej załogi.
Z Niemiec popłynęliśmy do Ystad w Szwecji zajęło nam to około 36 godzin i tu należy wspomnieć o kolejnym naszym załogancie Dariuszu.
Darek to kolejny fantastyczny człowiek z dysfunkcją ruchu, pomimo tego, że używa jednej protezy nogi, był w stanie poradzić sobie na jachcie, chyba najlepiej z nas wszystkich stawiał żagle, obsługiwał cumy i świetnie prowadził jacht będąc za sterem – no i wspaniale dawał sobie radę w kambuzie, był też czujnie obserwowany, bo wachtę miał z kapitanem, a tak poważnie to chyba dawał sobie radę najlepiej bo wszystko robił najszybciej i najsprawniej no i należałoby też wspomnieć, że podczas naszego rejsu złowił dwa dorsze i 2 balony z czego uchachana była cała załoga – zjedliśmy je ze smakiem.
Następnym portem w naszym niesamowitym rejsie była Kopenhaga. W Kopenhadze spotkaliśmy dwójkę Polaków matkę i córkę, która zdawała maturę, mama była zadowolona wręcz zdziwiona, że w Kopenhadze słyszy polski język i że na jachcie pływają osoby niepełnosprawne, pytała jak można się zaokrętować, jak wygląda rejs i czy wszyscy robimy wszystkie potrzebne zadania, akcje i generalnie była zachwycona.
Zwiedzaliśmy wspaniałą Kopenhagę, gdzie akurat w tym dniu, kiedy przypłynęliśmy odbył się egzamin dojrzałości czyli maturę wszyscy uczniowie – maturzyści byli bardzo szczęśliwi, bawili się na mieście i byli ubrani w charakterystyczne czapeczki, białe z czarnym daszkiem (wygląda to fantastycznie).
Cały nasz rejs odbywał się pod czujnym okiem aż dwóch kapitanów, kapitana stałego Empatii Polska – Andrzeja Kwiatkowskiego, który na co dzień pływa na jachcie Empatia Polska oraz kapitana stażysty – Andrzeja Rębarza, obaj kapitanowie byli dla nas fantastyczni pomocni służyli radom i doświadczeniem a niekiedy również ostro, ale sprawiedliwie.
Ja czyli Zbyszek miałem wachtę z kapitanem Kwiatkowskim, a za to Darek miał wachtę z kapitanem Andrzejem Rembarzem, Ania zaś z naszym dobrym duchem wspaniałą kobietą i członkiem załogi, który pilnował wszystkiego na tym rejsie – Danusią Przewoźną. Dzięki temu każde z nas miało szansę nauczyć się jak najwięcej na tym rejsie, jak najwięcej z niego wynieś od swoich mentorów.
Kolejnym naszym portem było Thein gdzie część załogi zwiedzała, część uzupełniana zapasy, a część robiła porządki.
Czas teraz wspomnieć o ostatnim naszym członku załogi, czyli Danusi. To taki dobry duch całego rejsu, kobieta która pilnuje wszystkiego, tego czy jest nam ciepło, czy jest nam zimno, czy mamy zrobioną kawę na nocne wachty, czy jesteśmy najedzeni czy mamy co jeść i czy wszystko nam się podoba, naprawdę taki dobry duch rejsu – szczerze każdemu takiego dobrego ducha życzę na każdym rejsie. Po doprowadzeniu jachtu do ogólnego porządku w Thejn udaliśmy się na malowniczą wyspę Christiansø .
Christiansø to piękna kamienista wyspa właściwie dwie połączone mostkiem z prawdziwym domkiem Muminków i fantastycznymi armatami dookoła Wyspy, które kiedyś broniły wyspę przed najeźdźcami od strony morza.
Na Christiansø jest również bardzo ciekawy budynek to jedyne wówczas więzienie dla kobiet, które okradały marynarzy z pieniędzy, były one tam zamykane i pozostawały na wyspie do końca swoich dni. W tej chwili w miejscu tym mieszkają normalnie ludzie miejsce to jest bardzo malownicze polecam każdemu zobaczyć Christiansø .
Po zwiedzeniu wyspy Christiansø udaliśmy się w najdłuższy odcinek naszego rejsu z Christiansø do Władysławowa, gdzie płynęliśmy około 47 godzin ponieważ w nocy mieliśmy totalną flautę, nic nie wiało, morze było spokojne i jak prawdziwi żeglarze nie chcieliśmy odpalać za dużo silnika i czekaliśmy na wiatr, takie momenty oczywiście również potrafiliśmy wykorzystać, w momencie kiedy nie wiało mogliśmy spokojnie zagotować wodę na ciepłą kawę, herbatę no i Ania jako jedyny członek naszej załogi wykąpała się w morzu na głębokości 100 m, oczywiście przy pełnej asekuracji, kamizelki gazowej i liny asekuracyjnej (no dobra tak naprawdę tych metrów było 97 stan morza 0 – morze było spokojne i nie zafalowane).
Po powrocie do Władysławowa wszyscy byli szczęśliwi, strasznie zmęczeni no i smutni że trzeba się rozstać. Mamy nadzieję na więcej takich rejsów – bardzo serdecznie dziękujemy Fundacji Empatia, Danusi i Andrzejowi właściwie to dwóm Andrzejom prezesowi Fundacji Empatia – Andrzejowi Walczakowi, za umożliwienie nam przeżycia wspaniałej przygody morskiej.
Życzymy udanych następnych rejsów, stopy wody pod kilem,
dziękujemy za wszystko z żeglarskim pozdrowieniem Ahoj!!!!!