Rejsy dla osób niepełnosprawnych
O swojej żeglarskiej drodze, organizowaniu rejsów dla niepełnosprawnych i o jachcie Empatia Polska opowiada Ewa Nazarowska – prezes Stowarzyszenia Żeglarzy Niepełnosprawnych z Bytomia.
Kartki na benzynę.
Organizacją imprez (w tym również żeglarskich) dla różnych środowisk osób niepełnosprawnych zajmuję się już 25 lat. Pierwsze obozy organizowałam w latach 80. W tamtych czasach zorganizowanie turystycznego wyjazdu osób niepełnosprawnych było niewiarygodnie trudne. Władze takich osób w ogóle nie zauważały, a ich potrzeby czy marzenia postrzegane były niczym wizje szaleńców.
Pamiętam, jak w 1988 roku przygotowywałam obóz na Mazurach dla grupy, w której byli także niepełnosprawni Holendrzy. Był to obóz połączony z rejsem. Udało się go zorganizować – ale lepszym określeniem byłoby „załatwić”, głównie dzięki temu, że była to grupa międzynarodowa. W sklepach nic nie było. Musieliśmy mieć kartki na benzynę na przejazd ośmiu samochodów z granicy do Giżycka i do silnika (jednego na wszystkie łódki), kartki na mięso, czy choćby oficjalne zezwolenie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych na odstąpienie od obowiązkowej wymiany dewiz przez Holendrów (obcokrajowcy przyjeżdżający do Polski musieli obowiązkowo wymienić swoją walutę na polskie złotówki po oficjalnym kursie). Udało się. Za pierwszym razem, potem drugim , dziesiątym… I tak trochę tych lat zeszło ;-).
Słone
Wiele lat pływałam po Mazurach, innych akwenach śródlądowych, turystycznie i w regatach. W końcu przyszła chęć popłynięcia na „słoną wodę”. Wcześniej słyszałam o rejsach z osobami niepełnosprawnymi, które odbywały się w innych krajach. Kilka lat temu postanowiłam samodzielnie zorganizować morski rejs dla osób ze stowarzyszenia, które prowadzę.
To miał był rejs bałtycki, i faktycznie baliśmy się tego rejsu. Nie sztormów, ciężkiej pogody; bardziej tego, czy w ogóle damy radę. Postanowiliśmy popłynąć wokół Rugii. Nie robiliśmy długich przelotów, nocowaliśmy w portach. Było świetnie! Przez bliskość portów i zróżnicowanie tego regionu była to również dla nas intensywna szkoła nawigacji. Praca na mapach, wielkie boje torowe, oznaczenia nawigacyjne, które dla morskich żeglarzy są czymś typowym – dla nas to było czymś nowym i oczywiście wielką przygodą.
W takim rejsie uczestniczą nie tylko osoby niepełnosprawne. Skład załogi jest zwykle podzielony mniej więcej pół na pół. Było nas ośmioro na jachcie. W załodze miałam osoby z cukrzycą, także osobę z zaburzeniami pamięci. Najbardziej niepełnosprawna w tym gronie byłam ja, bo poruszam się o dwóch kulach i w aparacie ortopedycznym. W trakcie tego rejsu dużo się nauczyliśmy a ja wyniosłam ponadto sporo doświadczeń odnośnie przystosowania jachtu dla osób z pewnymi barierami.
Jacht którym pływaliśmy, to była zwykła czarterowa Bawaria 38. Przekonaliśmy się, jak trudno jest na przykład wejść na jacht w porcie, czy wyjść z niego, gdy nie da się odpiąć relingów. Sterowanie kołem odbywało się na stojąco, co jest w sumie normalne, ale nie było gdzie oprzeć się plecami. Dla zdrowej osoby to może być uciążliwe. Dla osoby w jakimś stopniu osłabionej swą niepełnosprawnością jest to znacznie trudniejsze. Ja, stojąc za sterem musiałam cały czas czegoś się trzymać. W zasięgu ręki nie było stałego elementu jachtu, który byłby podporą, dlatego trzymałam się achtersztagu. Po godzinie stalowa lina wrzynała mi się w rękę. Koleżanka z załogi, która z zawodu była pielęgniarką bandażowała linę, żeby łatwiej było ją trzymać. Z kolei pod pokładem, w mesie, było zbyt mało uchwytów za które można złapać przemieszczając się. Dla zdrowego człowieka te spostrzeżenia mogą się wydawać absurdalne, nigdy by nie zwrócił na nie uwagi.
Empatia
Po kilku rejsach na jachcie Empatia Polska doceniam rzeczy, które Andrzej Walczak (prezes Fundacji Empatia, budowniczy jachtu) zrobił podczas budowy.
Przede wszystkim jacht jest stalowy, daje duże poczucie bezpieczeństwa. Jacht dla takich ludzi jak ja, musi być duży i stabilny, to jest ważne. Relingi są bardzo mocne, można się do nich przypiąć, złapać za nie, stanowią doskonałą barierkę ochronną… Można się bezpiecznie oprzeć o stalowe kosze podczas pracy przy maszcie. Mały i ciasny kokpit daje oparcie z każdej strony. Dla przemieszczania się w jego obrębie przez osobę niepełnosprawną jest to bardzo wygodne, można sobie pomagać rękoma. Koło sterowe ma dodatkową obudowę, całe stanowisko sterowania ma solidne „rusztowanie”. Wiele udogodnień jest niezauważalnych dla kogoś patrzącego z zewnątrz, ale są bardzo ważne.
Te udogodnienia zostały w większości zrobione na podstawie sugestii osób, dla których ten jacht miał pływać. Przyjeżdżały do Pleszewa, (miejsce budowy jachtu) osoby niewidome, ale też osoby na wózkach. Większość jeżdżących na wózkach, które były windowane na pokład stojącego w stoczni jachtu stwierdzała, że to nie dla nich. A tak nie jest.
Osoba jeżdżąca na wózku, nie będzie na nim przebywać cały czas na jachcie. Na regatach, czy krótkich „żeglarskich” wycieczkach wózek zostawia się na brzegu, na dłuższych rejsach pakuje do achterpiku. Taka osoba przemieszcza się po jachcie na swoich „czterech literach” . Mamy kolegę, po porażeniu rdzenia kręgowego, który pływa jako kapitan na jachtach, i prowadzi rejsy np. w Grecji. Na zadawane pytania jak porusza się w jachcie, odpowiada – normalnie, tyłkiem po podłodze. Po krótkim czasie przestaje to kogokolwiek dziwić.
Pojawiają się też często inne wątpliwości, ale trzeba się z tym liczyć i sobie z nimi radzić. Szczególnie wśród osób niepełnosprawnych. Np. ja nie sięgnę szybko do wysoko podwiązanego fału, ale inna osoba, też ze swoją jakąś niepełnosprawnością zrobi to bez problemu. To wszystko jest kwestią organizacji i nawet drobnych udogodnień, które na jachcie Empatia Polska Andrzej Walczak wprowadził. Poza tym, jacht stałego kapitana, z doświadczeniem w pracy z osobami niepełnosprawnymi, który się ich nie boi i wie czego może oczekiwać i wymagać.
Rejsy
Organizacja rejsu dla osób niepełnosprawnych jest bardzo skomplikowana. Zajmuję się imprezami dla takich środowisk od 25 lat i wydaje mi się, że wiem co mówię. Według mnie najważniejsze jest to, że dzięki Fundacji Empatia pewne drzwi są już otwarte. Andrzej zrobił bardzo dużo budując ten jacht.
W rozumieniu pojęcia aktywności osób niepełnosprawnych bardzo istotny jest fakt, że to nie są tylko osoby na wózkach. Jest potoczne postrzeganie niepełnosprawności, ale to nie jest prawda. Oczywiście są jeżdżący na wózkach, osoby poruszające się o kulach, czy mający jeszcze inne problemy z poruszaniem. Pod tą definicją mogą też podpisać się niewidomi, niesłyszący, upośledzeni umysłowo, a także osoby będące na pograniczu wykluczenia społecznego z racji postępującej jakiejś choroby, lub ułomności.
Fundacja stara się o środki na wsparcie rejsów. Natomiast ja uważam, że sami niepełnosprawni powinni zabiegać o fundusze na opłacenie żeglowania. Po pierwszym sezonie działania widać, że to się dzieje z sukcesem. Zorganizowana grupa, np. moje stowarzyszenie, cukrzycy, czy inna grupa zrzeszona wokół jakiejś niepełnosprawności powinna poszukać funduszy na sfinansowanie takiego rejsu. Takie grupy mają czasem nawet większe możliwości niż inne stowarzyszenia czy fundacje. Bardzo prężnie działają środowiska rodziców dzieci niepełnosprawnych. Chcieliby swoim dzieciom pokazać jaką przygodą jest żeglowanie na jachcie.
Jestem przekonana że jacht Empatia będzie bardzo rozpoznawalny i różne grupy znajdą na jego pokładzie swój „przyjazny kąt”.